Aktualności
Recenzje po premierze „Letników”
24/11/2019
Recenzenci i teatralni blogerzy dzielą się swoimi opiniami o Letnikach Maksima Gorkiego w reżyserii Macieja Prusa:

Maksim Gorki, niezależnie od swoich opcji ideologicznych, był rasowym pisarzem, który miał upodobanie do przełomowych chwil historii naszej części Europy. Maciej Prus rzetelnie przysposobił jego Letników na potrzeby dzisiejszych widzów. Znać w tym rękę zawodowca, sprawnie władającego literackim, dramaturgicznym i teatralnym warsztatem. Przede wszystkim dokonał adaptatorskiego cudu, usuwając z utworu Gorkiego cały balast drętwych marksistowskich tez. Przeświadczeń, znanych co poniektórym (tym wcześniej urodzonym) jako «jedynie słuszne». Trudno się dziś na nie nabrać, bo też nieuchronnie pobrzmiewają fałszem. Pozostawił całą resztę, nadal dobrze odbieraną przez widza. Na tym bowiem polega urok klasyki – bez okazjonalnego obciążania jej klasowymi powinnościami – że jest constans. Że się nie starzeje. Dlaczego? – bo mówi nie ideach i ideałach, lecz o człowieku. O jego troskach i nadziejach, a te, odkąd świat światem, wyglądają podobnie” – zauważa Janusz R. Kowalczyk w portalu Culture.pl. Czytaj więcej →
„Letnicy to tekst znany od ponad wieku. Nie jest on wystawiany często, ale śmiało możemy stwierdzić, że w repertuarze Teatru Narodowego pojawił się w nieprzypadkowym momencie. Inscenizacja Macieja Prusa koresponduje ze współczesnymi czasami, sytuacją polityczną kraju, stawia również pytanie o to, jaka jest rola inteligencji. Nie dziwi więc fakt, że premiera odbyła się 9 listopada – na dwa dni przed 101. rocznicą odzyskania niepodległości. Bo czy można być niepodległym, będąc więźniem własnego lęku i norm społecznych, którym podlegamy, mimo iż się z nimi nie zgadzamy? [...] W spektaklu inteligencja boryka się z konfliktami, wewnętrznymi dramatami: kochać czy być kochanym? Kierować się sercem czy normami społecznymi? [...] Na wiele z tych pytań nie znajdujemy odpowiedzi. I właśnie to ̶ poszukiwanie ̶ łączy nas, ludzi współczesnych, z ówczesną inteligencją. Wszyscy podlegamy jakimś normom… choć próbujemy być niepodlegli” – pisze Wioleta Rosłoniec w portalu Teatr dla Wszystkich. Czytaj więcej →
„Klasyczny tekst Maksima Gorkiego na deskach Teatru Narodowego brzmi niezwykle aktualnie. Trudno pozbyć się wrażenia, że diagnozuje sytuację społeczno-polityczną w Polsce, do której w pewnym stopniu doprowadziły elity gospodarcze i polityczne. Pochłonięte czerpaniem zysków wynikających z pozycji i przywilejów, straciły z pola widzenia tych gorzej uposażonych. [...] Dramat Gorkiego nie jest łatwy w odbiorze, choćby dlatego, że brak w nim wyraźnie zarysowanej fabuły. To seria przenikających się scen, ukazujących przeobrażenie percepcji rzeczywistości przez inteligencję. Obserwujemy bohaterów połączonych więzami zawodowymi, przyjacielskimi i uczuciowymi, którzy spędzają czas na wspólnych herbatkach, spacerach, dyskutują, kłócą się, plotkują, zwierzają się, wyznają miłość, rozstają i przeżywają rozczarowania. W inscenizacji Prusa są w ciągłym ruchu, wkraczają na scenę, by za chwilę z niej zejść, jakby płosząc się wzajemnie, prowokując, utrudniając ekspresję myśli. Ten wszechogarniający chaos snujących się po scenie postaci kontrastuje z ich mentalną drętwotą, zniechęceniem, bezsilnością. [...] Zbiorowy bohater podkreślony został także zunifikowanym kostiumem (Martyna Kander) – eleganckie garnitury i powłóczyste, zwiewne suknie w odcieniach złamanej bieli. Nawiązują stylem do mody początku dwudziestego wieku. Nastrój spektaklu buduje subtelne światło (Maciej Igielski) oraz delikatnie rozbrzmiewająca muzyka Dmitrija Szostakiewicza. Scenografia Jagny Janickiej jest minimalistyczna, ograniczona do stołu, rattanowych foteli (stale przestawianych przez aktorów), leżaków oraz sztucznej trawy. To przestrzeń umowna, odrealniona, pozbawiona rozpraszaczy – przytłaczająco pusta. Maciej Prus stawia na teatr słowa wymagający od widza koncentracji, założenie to realizuje konsekwentnie. W efekcie otrzymujemy spektakl szlachetnie klasyczny, piękny, intrygujący, zachęcający do refleksji nad życiem jednostki w kontekście społecznym, zbiorowym, politycznym” – o spektaklu pisze Marta Żelazowska z Nowej Siły Krytycznej (recenzja w portalu e-teatr). Czytaj więcej →
„Letnicy, dramat Maksima Gorkiego z 1904 roku analizujący portret zbiorowy inteligencji rosyjskiej, stał się dla Macieja Prusa i zespołu Teatru Narodowego pretekstem do wiwisekcji inteligencji współczesnej. Głównie poprzez formę, która jest uproszczona, wysublimowana, symboliczna. Poza miejscem i ponad czasem. Z przemykającym walcem Dmitrija Szostakiewicza. Obraz jest piękny, czysty, klarowny. Przechodzi od intensywnego realizmu charakterystyki postaci do uniwersalnego abstrakcjonizmu ich cieni. Jakby zamknięty w szklanej kuli, jakby obserwowany przez widzów przez okno weneckie dowodzi, że diagnoza Gorkiego pozostaje aktualnym oskarżeniem. [...] Maciej Prus wyreżyserował piękny stylistycznie, zagrany z maestrią artystyczny monolit. Wykreował dzięki dziełu Maksima Gorkiego archetyp bezpłodnej inteligencji w fazie rozczarowania, frustracji, wypalenia”.
„Scenografia Jagny Janickiej – pozbawiona rodzajowości, przestrzenna, uwolniona od drobiazgów, szczegółów – otwiera się na nieskończoność, wybija na metaforyczność. Tworzy otulinę dla struktury mentalnej, która jest już martwa, bo wyczerpała już swój potencjał twórczy, sprawczy. Intelektualny i moralny. Uwodzący. Godny pożądania. Może być tylko obserwowana, kontemplowana, smakowana. Może stanowić punkt wyjścia dla krytycznych przemyśleń, estetycznych wrażeń, nostalgicznych podróży. Wyciągania profetycznych wniosków. Umieszczony w głębi sceny olbrzymi, wypełniający się emocjonalnymi barwami dla kolejnych scen, stanów psychicznych bohaterów ekran współtworzy emocje, dopełnia gorzką, bezkompromisową ocenę. Co bezpłodne, nie zaowocuje. Co jałowe, winno zginąć. Co umarło, musi odejść. Zwłaszcza, że samo sobą pogardza, jęcząc, bredząc, marudząc” – czytamy na blogu okiem-widza.blogspot. Czytaj więcej →
„Wybitny reżyser, nestor polskiego teatru Maciej Prus dobrze wiedział co robi, sięgając po Letników Maksima Gorkiego. Po raz drugi w swojej długoletniej karierze Prus zdecydował się na wystawienie sztuki tego rosyjskiego autora. [...] I wtedy i dziś czasy były niespokojne politycznie, społeczeństwo mocno spolaryzowane, więc moment na refleksję nad człowieczą duszą znakomity. Jak wiadomo Gorki był dramatopisarzem zaangażowanym. Nie pisał ku pokrzepieniu serc. Był w kontrze. Miłosne perypetie w jego dramatach służyły obnażeniu ludzkiej słabości. Nieustannie poszukiwał nowego człowieka, który... na koniec i tak okazywał się podszytym strachem, społecznym zwierzęciem. [...] Pomimo tego, że inscenizacja Prusa, dzięki kostiumom Martyny Kander, osadzona jest w epoce, to nietrudno – dzięki mistrzowsko podanemu przez wspaniałych aktorów Teatru Narodowego w Warszawie tekstowi – odnaleźć w niej odniesienia do teraźniejszości, szczególnie do świata stwarzanego przez nas samych w social mediach. Świata udawanego, nadętego, przegadanego. [...] Za każdym razem, kiedy Letnicy wystawiani są w teatrze mówi się o «portrecie pokolenia». Wystawienie Prusa to coś więcej. To portret społeczeństwa, a szczególnie jej aspirującej części, która zamiast działać, gada – za dużo i niepotrzebnie, robiąc wokół siebie bałagan, który ktoś kiedyś będzie musiał posprzątać”– stwierdza Tomasz Sobierajski na łamach „ELLEman”. Czytaj więcej →
„Bohaterem Letników jest dobrze nam znana dzisiaj zbiorowość. Mieszczańsko-inteligencka, pogrążona w marazmie, niezdolna do wyzwań, które stawia przed nią obecna rzeczywistość. Bohaterowie Gorkiego przebywają na letnisku z dala od tętniącej życiem stolicy. Są wykształceni, reprezentują prestiżowe zawody, a jednak mają poczucie pewnej społecznej «niepełnosprawności». [...] Maciej Prus stworzył spektakl poetycki i refleksyjny, ale też gorzki i rozrachunkowy. Aktorzy grają powściągliwie i statycznie. Inteligenckie lęki i niepokoje bohaterów, wyhodowane w czasie bezczynności, prowadzą do konkluzji: «Jesteśmy letnikami we własnym kraju». Toniemy w marazmie i spalamy się w gorączce pozornych działań, nie bardzo wierząc, że może być inaczej. Jesteśmy jak pasażerowie «Titanica» nieświadomi zbliżającej się katastrofy” – ocenia Jan Bończa-Szabłowski w „Rzeczpospolitej”, (recenzja także w portalu e-teatr). Czytaj więcej →
„Na polski teatr postępowy, dalej PTP, który olewa literaturę, a już zwłaszcza starą, najchętniej bym nasłał samą Magdę Gessler, żeby im wytłumaczyła, że LICZY SIĘ PRODUKT. [...] PTP żyje nadal w głębokich najntisach i wysoko sobie ceni konserwanty, polepszacze, regulatory smaku i zapachu. Zamiast gotowania woli gastronomię. A może, jak w kuchni, warto sobie przypomnieć stare sprawdzone przepisy, na przykład pomidorową lepiej z pomidorów niż z torebki robić? To jest teraz modne – czasami, jak w fashion, stare jest modniejsze od nowego. Dlaczego chcecie gotować w sposób zdrowy, naturalny, a nie chcecie tak samo wykonywać sztuki? Spektakl Letnicy w reżyserii Prusa jest żywym dowodem, że «produkt» jest ważny: najlepszy w tym wszystkim jest dramat Gorkiego. Gdyby nie on, oj, byłoby krucho. Prus nie wystawia Letników dla beki. Wystawia dzieło Gorkiego for the sake of it, for the beauty of it – z uznaniem dla dzieła. Oglądamy przedstawienie, ale również dramat, oni bowiem grają to, co on napisał. Z zabiegów adaptacyjnych stosują najklasyczniejszy: skróty” – o spektaklu pisze Maciej Stroiński w „Przekroju”. Czytaj więcej →

„Letnicy Maksima Gorkiego w reżyserii Macieja Prusa to listopadowa, lecz pomimo chłodnej pory, gorąca premiera w Teatrze Narodowym. Dramat napisany przez rosyjskiego autora, który powstał sto lat temu gościł już na niejednej polskiej scenie. To wszystko dzięki aktualności tematu jaki porusza. Zaawansowana forma, przejrzystość literacka treści, a także refleksja jaką za sobą niesie sztuka” – notuje Kamil Stępniak w portalu warszawska-kulturalna.pl. Czytaj więcej →
O kreacjach aktorskich:
„...zespół aktorski Teatru Narodowego ponownie potwierdza wysoką klasę. Mimo że aktorzy mają do czynienia z papierowymi figurami, w które niełatwo wlać energię, i materiałem dramaturgicznym naprawdę trudnym do obrony, wkładają wiele wysiłku, żeby zbudować interesujące role. Dominika Kluźniak jako Warwara Michajłowna tworzy obraz niespełnionej kobiety, która nie może odnaleźć się u boku nieciekawego męża, adwokata Basowa (Paweł Paprocki), ale też odrzuca starania innych zafascynowanych nią mężczyzn w różnym wieku: dostojnego Dwukropka (Mariusz Benoit), pisarza Szalimowa (Piotr Grabowski) i młodego Riumina (Henryk Simon). To właśnie ona w finale pozwala sobie na oskarżycielską przemowę wobec towarzystwa prowadzącego wygodną egzystencję i oddającego się urokom kanikuły zastępującej prawdziwe życie. Z kolei domorosła poetka Kaleria (udany epizod Anny Gryszkówny) wydaje się przeciwieństwem Warwary. Jest pozbawiona zmysłowości, groteskowa, mimo prób zwrócenia na siebie uwagi niewidoczna dla męskiej części towarzystwa. Maria Lwowna (bardzo dobra rola Beaty Ścibakówny) to lekarka w średnim wieku, w której zakochuje się młodszy od niej Włas (Mateusz Rusin). Lwowna waha się, bije się z myślami, żeby ostatecznie posłuchać głosu rozsądku i zapomnieć o nadarzającej się, być może ostatni raz, miłości. Niedopasowanych par jest więcej: jowialny, krótkowzroczny doktor Dudakow (Arkadiusz Janiczek) i jego rozedrgana żona Olga Aleksiejewna (Edyta Olszówka), prostacki Susłow (Krzysztof Stelmaszyk) i dużo od niego młodsza Julia Filipowna (Michalina Łabacz), która wdaje się w romans z Zamysłowem (Karol Dziuba)” (Malwina Głowacka, teatralny.pl). Czytaj więcej →
„Na uwagę zasługuje obsada. Z pań przede wszystkim Beata Ścibakówna jako Maria, egzaltowana lekarka przeżywająca gorycz kolejnej niespełnionej miłości, Edyta Olszówka jako Olga, zahukana kura domowa, Dominika Kluźniak jako żyjąca w swoim świecie niespełnienia Warwara czy pełna dobrych chęci Kaleria Anny Gryszkówny. Bardziej drapieżni są panowie: Paweł Paprocki jako adwokat Basow, Mateusz Rusin jako hamletyzujący Włas czy Piotr Grabowski jako pełen pretensji donżuan i grafoman Szalimow. Majstersztykiem aktorskim jest rola Mariusza Benoit jako Dwukropka” (Jan Bończa-Szabłowski, „Rzeczpospolita” / e-teatr). Czytaj więcej →
„Aktorzy grają bezbłędnie, wspaniale. Przejmująco. Budują duszny nastój marazmu, uwięzienia w beznadziejnej pustce. Polaryzują świat męski i żeński, eskalują jego niekompatybilność. Wyostrzają erozję uczuć, głębokie pęknięcia w relacjach, brak mocnych więzi, wzajemnego zrozumienia. Skutecznie kamuflowaną, niczym nieuzasadnioną, pozbawioną szacunku wyższość mężczyzn w stosunku do kobiet. Każdy bohater zna swoje miejsce w ustalonej hierarchii, musi grać swoją rolę. Przemykająca milcząco posągowa służąca Sasza (Zuzanna Saporznikow) nie zajmuje nikogo, ale jest to obecność znacząca. Pochodzi z innego świata jak sprzątający po letnikach dozorcy (Jacek Mikołajczak, Grzegorz Kwiecień), którzy nic dobrego nie mogą o nich powiedzieć. Wszystkie pozostałe kobiety chcą zaistnieć, przystosować się, mimo odmienności swej natury od narzuconej roli życiowej. Coś chcą udowodnić, coś znaczyć. Zademonstrować. Wrażliwa, zdolna Kaleria (ujmująca Anna Gryszkówna) pisze prozą wiersze, konkuruje, chcąc nie chcąc, z literatem Szalimowem (Piotr Grabowski). Julia (intrygująca Michalina Łabacz) jest niepokorną, flirtującą, szukającą wrażeń, wolności żoną Susłowa (pocieszny Krzysztof Stelmaszyk). Gardzi mężem otwarcie i szczerze. Może sobie na to pozwolić, jest młoda i piękna. Ma adoratora Riumina (wow! Henryk Simon). Inaczej niż Olga (wzruszająca Edyta Olszówka), przede wszystkim matka, żona swego męża, doktora (znakomity Arkadiusz Janiczek), która jest zmęczona, wylękniona, zrezygnowana. Podporządkowana i bezwolna. Wycofana. Maria (wspaniała Beata Ścibakówna) jest kobietą świadomą swej dojrzałości. Boi się szaleństwa miłości młodego mężczyzny Własa (Mateusz Rusin), wyrzeka się swojej własnej do niego, choć bardzo pragnie kochać. Podejrzewa pułapkę, zasłania się swym wiekiem, niestosownością takiego związku. Brakuje jej odwagi, stanowczości, pewności siebie. Za to Warwara (doskonała Dominika Kluźniak), najpierw opanowana, akceptująca swoje położenie, wybucha w końcu temperamentem wnikliwej obserwatorki, buntowniczej oskarżycielki. Robi inteligencji rachunek sumienia. Obnaża jej prawdziwą twarz, marną kondycję lecz mężczyźni, łącznie z Dwukropkiem (bezbłędny Mariusz Benoit) solidarnie krytykę przyjmują z lekceważeniem, ironią” (okiem-widza.blogspot). Czytaj więcej →

„Rolę metaforycznego sumienia tej grupy pełni Warwara Michajłowna wygłaszając ważne monologi i tyrady w obronie normalności oraz konieczności w odejściu od mesjanistycznego mniemania inteligentów o sobie. Przy tej okazji należy podkreślić doskonałą rolę Dominiki Kluźniak. Aktorka nie tylko była przekonująca w swojej postaci, ale także doskonale słyszalna. Piękna dykcja i zaangażowanie były mocną stroną Warwary.[...] ... już wspomnianej Dominice Kluźniak bardzo sprawnie partneruje Paweł Paprocki. Ukłony należą się Arkadiuszowi Janiczkowi grającemu doktora Dudakowa. Kreacja zapada w pamięć, jest zabawna, lecz nieprzerysowana. Po prostu zagrana w punkt. Wielka klasa i kunszt aktorski. Wyróżniająco zagrał także Mateusz Rusin. Sportretowany przez niego Włas jest nie tylko autentyczny, ale także przyciągający uwagę. Bardzo duży talent tego aktora. Oczywiście na uwagę zasługują także kreacje stworzone przez Beatę Ścibakównę, Edytę Olszówkę, Piotra Grabowskiego czy Krzysztofa Stelmaszyka” (Kamil Stępniak, warszawska-kulturalna.pl). Czytaj więcej →
„Jednym z nielicznych poprowadzonych do końca wątków jest relacja łącząca lekarkę Marię Lwowną (Beata Ścibakówna) z Własem (Mateusz Rusin). Tych dwoje dzieli znaczna różnica wieku, ale łączy uczucie, które rodzi się na oczach widzów. Oni naprawdę budują relację prawdziwą, opartą na wzajemnej fascynacji, chęci poznania, ale też strachu przed spełnieniem fantazji, rozczarowaniem. Ścibakówna w roli nieszczęśliwej lekarki, która po raz pierwszy kocha, wypada niezwykle wiarygodnie. Jak gdyby wchodząc na scenę, zakochiwała się naprawdę, schodziła zaś ze złamanymi marzeniami, gdyż miłość tych dwoje pozostała niespełniona” (Wioleta Rosłoniec, Teatr dla Wszystkich). Czytaj więcej →
„Reżyser wyraźnie kreśli charaktery bohaterów pozostaje przy tym zgodny z założeniami autora, na przykład: Warwara Michajłowna Dominiki Kluźniak to wnikliwa obserwatorka o naturze buntowniczki, Olga Aleksiejewna Edyty Olszówki to zmęczona pani domu, Kaleria Anny Gryszkówny to energiczna, wrażliwa stara panna pisząca wiersze, Właz Mateusza Rusina to prostolinijny kpiarz. Aktorzy grają bez szarżowania i gwiazdorskich popisów. To równe, zespołowe aktorstwo” (Marta Żelazowska, Nowa Siła Krytyczna, recenzja w portalu e-teatr). Czytaj więcej →
„Spośród wielu doskonałych interpretacji aktorskich w grupie inteligentów wyróżniała się niekoniecznie pierwszoplanowa postać doktora Dudakowa (Arkadiusz Janiczek). Dobrze ustawiony, tubalny głos, słowiańska rozlewność wypowiadanych kwestii, pozytywnie nastawiały do osoby medyka, zwłaszcza wówczas, gdy oponował wobec ludzkiej krzywdy, bądź manifestował swoje votum separatum od moralnej mizerii. [...] Zdrowy instynkt (klasowy?) reprezentują letniskowi dozorcy (Jacek Mikołajczak, Grzegorz Kwiecień), z trzeźwym dystansem podchodzący do fanaberii swoich chlebodawców. Bo faktycznie, na oglądanie wydziwaczonych, rozhisteryzowanych fantasmagorii, wystawianych przez czarno odzianych aktorów amatorskiej sceny (można by się w tym doszukać parodii wątku teatru w teatrze z Mewy Czechowa) zwyczajnie szkoda czyjegokolwiek czasu” ( Janusz R. Kowalczyk, Culture.pl). Czytaj więcej →
„Ten zespół jest tak dobry, że ostatecznie dostajemy kilkanaście małych historii. Świetna jest zwłaszcza na końcu Waria – Dominika Kluźniak ze swoim wiecznym zdystansowaniem, która prowadzi ją w końcu do oskarżycielskiej mowy. I świetny jest Krzysztof Stelmaszyk z równą werwą broniący filisterstwa. Paweł Paprocki, Michalina Łabacz, Edyta Olszówka, Piotr Grabowski, Beata Ścibakówna, młody Henryk Simon – każde z nich ma własny moment demaskowania, a zarazem obrony swoich postaci. Zbyt wytrawni to aktorzy, aby mieli z tym kłopot. Mnie najbardziej zachwyciła – poza Janiczkiem, Benoit i Rusinem – Anna Gryszkówna jako nadpobudliwa stara panna pisująca poezje. Jej postać to istny manifest człowieczeństwa przekraczającego społeczne konteksty. Moment recytacji tych wierszy jest wzruszający – niczym pisanina Patersona z filmu Jima Jarmuscha. [...] ...próbą podkręcenia akcji jest wprowadzenie przez Prusa postaci aktorów-amatorów, którzy w swojej groteskowości są trochę jakby z innej sztuki. Świetny epizod Kamila Mrożka jako ich kierownika Sjemionowa daje się zapamiętać, a rozpoczynające się na sam koniec pierwszego aktu przedstawienie w przedstawieniu to świetna sekwencja” (Piotr Zaremba, portal wPolityce.pl). Czytaj więcej →