Aktualności
Wybór recenzji po premierze „Hamleta”
28/04/2025
Hamlet – przedstawiamy wybór recenzji i opinii krytyków oraz teatralnych blogerów po premierze przedstawienia:
„Wybitny aktor [Jan Englert], który sam był rewelacją jako Hamlet w telewizyjnym spektaklu z 1974 r. teraz przekazał pałeczkę [Hugonowi] Tarresowi (jeszcze studentowi Akademii Teatralnej), obdarzonemu wielkim talentem, inteligencją, błyskotliwością i siłą. A także swojej córce Helenie jako Ofelii. Stworzyli duet marzeń: mocny, mądry, współczesny (takie są kostiumy Martyny Kander)” – podkreśla Jacek Cieślak w „Rzeczpospolitej”. Czytaj więcej w portalu e-teatr
„Hugo Tarres w roli Hamleta w reż. Jana Englerta w jeden wieczór stał się gwiazdą. Englert, żegnając się po 28 latach szefowania narodowej scenie, przechodzi do historii teatru w wielkim stylu. Zrobił spektakl, w który wpisał opowieść o pokoleniowej zmianie. Odchodząc, wprowadza na scenę swojego ucznia, nie naśladowcę, nie następcę, ale aktorski brylant” – pisze Katarzyna Janowska w tygodniku „Newsweek”. Czytaj więcej w portalu e-teatr
Hugo Tarres (Hamlet) w Hamlecie William Shakespeare'a w reżyserii Jana Englerta. Fot. Marta Ankiersztejn / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego
„Imponująca rozmachem inscenizacja dramatu o rozdartym duńskim księciu, która z dużym powodzeniem łączy szacunek dla tradycji i pomysły nowoczesne i nowatorskie – takie, jak choćby brak ducha ojca w kluczowej dla tej opowieści scenie. Ważne i podane bardzo subtelnie są tu wątki polityczne, uwagę zwracają autoironiczne drobiazgi. Ale na plan pierwszy zdecydowanie wysuwa się świetna gra aktorska, a zwłaszcza znakomite kreacje Hugo Tarresa, grającego Hamleta i Heleny Englert w roli, dużo bardziej samoświadomej i wyemancypowanej niż u Szekspira, Ofelii” – zauważa Przemysław Gulda na instagramowym profilu „Gulda poleca”. Czytaj więcej
„Spektakl zrealizowany jest znakomicie. Poza koncepcją i świetną pracą reżysera należy docenić wspaniałą ascetyczną przestrzeń Wojciecha Stefaniaka, która daje tej opowieści totalny oddech, oraz kostiumy Martyny Kander – niby współczesne, nic nieznaczące, a jednak zawierające w sobie jakąś kwintesencję osoby, która je nosi. Aktorsko było na najwyższym poziomie, w końcu to Narodowy, ale są takie klejnoty, które błyszczą nawet w kasetce z kosztownościami. Oprócz Hugo Tarresa na pewno zapamiętam Beatę Ścibakównę jako zgaszoną nieco Gertrudę, która co rusz przypomina sobie, że jest być może niezbyt dobrą matką, stąd kłopoty z Hamletem. Świetna zarówno w scenie w sypialni, jak i w zmienionym nieco z jej perspektywy finale, w którym jej macierzyństwo znajduje spełnienie. Świetny jest Przemysław Stippa jako śliski, choć dający się lubić «swój ziomek», udaje mu się balansować w tej roli między nieudawaną sympatią do swojego «przyjaciela» Hamleta a chłodem zadań, jakie zostały mu zlecone. Pełna profeska, również ta aktorska. Wątek teatralny należy do Jerzego Radziwiłowicza, którego występ w roli Aktora nasycony jest i miłością do teatru, którego przez całe życie jest częścią, i dystansem wynikającym z pełnej panoramy życia, także tego poza teatrem. Wielka rola. Świetny jest też Grabarz Arkadiusza Janiczka: wychodzi z grobu i kilkoma posunięciami aktorskiego kijaszka kreśli na piachu tego przedstawienia zapierający dech w piersiach rysunek człowieka prostego, aczkolwiek dogłębnie zespolonego ze światem i rozumiejącego jego sens; rysunek znikający wprawdzie w niebycie równie szybko jak teatr w ogóle, ale też taki, który się zapamiętuje na zawsze. Warto nadmienić jeszcze, że statystami w tym spektaklu (całkiem pokaźna liczba osób) byli pracownicy administracyjni TN, którzy zostali specjalnie zaproszeni do udziału w pożegnalnym spektaklu przez Jana Englerta jako jego teatralna rodzina, na takiej samej zasadzie jak bliscy reżysera. Gest piękny i wzruszający, biorąc pod uwagę, że to spektakl także o instytucji, w której pracują.
Jan Englert żegna się z TN jednym ze swoich najlepszych spektakli, który w swej istocie jest poruszającym, rozpisanym na znakomitych aktorów «monologiem» Ducha Starego Hamleta. Najbardziej zaś porusza w nim to, że Jan Englert nie tylko uśmiercił w nim siebie jako aktora, dyrektora, symbol teatru, ale też i wiarę w duchy, jeśli więc ich nie ma, Hamlet jest głosem wołającego na puszczy, wypowiedzią, która nie miała prawa się pojawić. A jednak ludzie stali wczoraj w Narodowym i przez 10 minut klaskali na stojąco. Wierzą więc w duchy?” – pisze Tomasz Domagała na swoim blogu. Czytaj więcej
„Umiar i rozsądek w zderzeniu z pewnością siebie i odwagą. To przepis na teatralny sukces każdego reżysera. „Hamlet” w Teatrze Narodowym w Warszawie przyniósł mocną pieczątkę autorską reżysera Jana Englerta i dobrze zaprojektowaną i wykorzystaną przestrzeń dla sensu szekspirowskiego dzieła. Przy okazji objawiając wielki talent Hugo Tarresa – jeszcze studenta aktorstwa, który już utrzymał się na najszerszych i ekstremalnie wzburzonych wodach. (...)
Scenografia Wojciecha Stefaniaka, wykorzystująca głębię sceny i zapadnie, przeniosła nas na dwór duńskiego króla, tworząc wiele zgrabnych przestrzeni na schadzki ukochanych, dworskie przedstawienie, królewskie narady, śmiertelną bijatykę Hamleta czy w końcu rozważania o sensie istnienia nad grobem Ofelii. Światło Karoliny Gębskiej idealnie ustalało granice różnych przestrzeni, w których rozgrywał się dramat. Muzyka Aleksandry Gryki i kostiumy Martyny Kander przypominały, jak dzisiejsza jest to opowieść. Od pierwszej minuty spektaklu było jasne, że będzie on realizowany precyzyjnie, skrupulatnie i w pełni świadomie. Zachwyciła obsada. (...)
Do nieśmiertelnego dramatu Szekspira Englert dodał swoją puentę. W osłupienie wprawił widownię, wprowadzając na finał aktora wcielającego się we Władimira Putina. To duże ryzyko. Bo takim zabiegiem można spłycić wojnę na Ukrainie, podlać Hamleta groteską, wystawić się na śmieszność albo niezrozumienie. Ale można też pokazać, że zdrada i manipulacja są naszą codziennością. Były obecne w rodzinie Hamleta i na duńskim dworze. Są obecne na polskiej prowincji i w wielkiej światowej polityce. Jan Englert w tej wojnie o prawdę jeńców nie wziął. Zrobił spektakl kompletny, nurtujący i aktualny. Jego Hamlet to dzieło wybitne” – odnotowuje Sylwia Krasnodębska w „Gazecie Polskiej”. Czytaj więcej w portalu e-teatr
Hugo Tarres (Hamlet), Helena Englert (Ofelia) w Hamlecie William Shakespeare'a w reżyserii Jana Englerta. Fot. Marta Ankiersztejn / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego
„Hamlet niemal hipnotyzuje publiczność swoją aurą, charyzmą i talentem. [Hugo] Tarres jest bardzo wyrazisty, mocny, choć nie uciekający też przed okazywaniem słabości i emocjonalności. Zdecydowanie nie należy już do pokolenia, które trzyma się zasady «chłopaki nie płaczą»: w otwarty, spontaniczny, czasem do tego nieco wyzywający sposób okazuje emocje. Najbardziej widać, czy raczej słychać to w scenie żałoby po zmarłym ojcu, w której Tarres po prostu wyje, dramatycznie krzyczy za ścianą, niewidoczny, ale przekazujący niezwykle silne emocje.
Bardzo umiejętnie łączy w swojej postaci młodzieńczą spontaniczność i naturalność, z emocjonalną wielowymiarowością. Ten Hamlet to młody chłopak, w którym jeszcze wciąż jest trochę dziecka, ale który został przez okoliczności zmuszony do tego, żeby dorosnąć: natychmiast i bezpowrotnie. Wie, jak to zrobić i wie, że musi, niezależnie od tego, jak bardzo tego nie chce.
Z tymi rozterkami doskonale zazębiają się emocje Ofelii, znakomicie zagranej przez Helenę Englert. To też postać na wskroś współczesna: młoda dziewczyna, świadoma swoich uczuć, emancypująca się bezpardonowo i budująca swoją podmiotowość. Czasem nawet wbrew intencjom autora – kiedy Hamlet każe jej «iść do klasztoru», ostatecznie to ona jego, a nie on ją, wygania ze sceny w ataku wściekłości.
W zupełnie inne rejony emocjonalne i na jeszcze wyższy poziom aktorstwa Englert przenosi się w poruszającej scenie szaleństwa: cała jest w niej niewysłowionym cierpieniem, płaczem, rozpaczą, której nic i nikt nie jest w stanie zatrzymać. To bez dwóch zdań najbardziej poruszająca scena w tym spektaklu” – odnotowuje Przemysław Gulda w Wp.pl. Czytaj więcej
Scena zbiorowa, na pierwszym i drugim planie: Hugo Tarres (Hamlet), Beata Ścibakówna (Gertruda), Mateusz Kmiecik (Klaudiusz) w Hamlecie William Shakespeare'a w reżyserii Jana Englerta. Fot. Marta Ankiersztejn / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego
„Żegnający się ze sceną narodową dyrektor Jan Englert nie tylko doskonale trafił z [Hugonem] Tarresem, ale i dobrze go poprowadził. Młody aktor oprócz dzikiego talentu, perfekcyjnej dykcji i pięknego głosu ma wspaniałe warunki fizyczne – jest atletycznie zbudowany, skoczny i prężny, a jego siły są niespożyte. Wszystko to zostało świetnie wykorzystane, dzięki czemu powstała kreacja nieco hip-hopowa (ale bez przesady), która z pewnością spodoba się młodzieży” – zauważa Jan Hartman na swoim blogu w serwisie Polityka.pl. Czytaj więcej
„Każda premiera Hamleta domaga się nowej interpretacji. Tylko wtedy warto go robić. [Jan] Englert znajduje nieoczywiste tropy w dramacie Szekspira i przesuwa akcenty. To Hamlet bez metafizyki. (…) Englert ukazuje w swojej realizacji głęboko pesymistyczną perspektywę. Rysuje wizję rzeczywistości, która nie pozostawia żadnych złudzeń wobec kondycji rodzaju ludzkiego. To nie pochodząca z tamtego świata niematerialna istota żąda zemsty i doprowadza do rozpadu świata, ale człowiek człowiekowi gotuje piekło na ziemi. (…)
Kluczem do realizacji Hamleta stało się obsadzenie w tytułowej roli studenta warszawskiej Akademii Teatralnej. [Jan] Englert wiedział, co robi. [Hugo] Tarres jest bez wątpienia wybitnie zdolnym aktorem. Gra z pasją i pełnym oddaniem. (…)
Siłą roli [Heleny] Englert jest naturalność. Podczas pierwszego spotkania z Hamletem przypomina dziewczynkę, która chce się bawić, później widzimy w niej kochankę, wtuloną w ramiona swego chłopaka. (…) Ofelia nie jest ani grzeczną, ani naiwną dziewczynką. Aktorka wymazuje z niej wizerunek ofiary.
Englert jest przejmująca w scenie szaleństwa, poprzedzającej samobójczą śmierć. Nagle przybywa jej lat, z dziecka przeistacza się w kobietę, która nie jest w stanie unieść tego, co przeszła. (…)
Siłą realizacji Jana Englerta są bez wątpienia kreacje Hugo Tarresa i Heleny Englert. Udowodnili oni, że reżyser miał rację, zapraszając ich do obsady. Obronili się wbrew werdyktom malkontentów wydanym długo przed premierą. To właśnie oni niosą spektakl. Są młodzi, piekielnie zdolni i bardzo dużo potrafią, choć znajdują się dopiero na początku swojej drogi” – podkreśla Malwina Głowacka w portalu Teatralny.pl. Czytaj więcej
„[Hugo Tarres] (…) to jest Hamlet na miarę lat dwudziestych XXI wieku! Hamlet, który gdy wychodził do po spektaklowych oklasków, budził euforię wśród widzów – swoich rówieśników, niczym gwiazda rocka. Hamlet tego pokolenia. Tarres, przecież wciąż student Akademii Teatralnej, stworzył genialną kreację. Zaproponował Hamleta znakomitego warsztatowo pod każdym względem. Ważnego intelektualnie. To jest rola roku, moim zdaniem. Duński książę w jego wykonaniu miota się w pętli własnych intryg, balansuje na pograniczu realiów i szaleńczej woli zemsty. Jest taki, jak jego pokolenie. Pełne emocji, zradykalizowane choć zarazem podszyte chęcią czynienia dobra. Niekonkretne, niejasne w działaniach. Tarres w swoich sztruksowych spodniach i bawełnianej bluzie, trzymający w ręku gitarę, umiejętnie wydobywa ze swojego bohatera wszystko to, co stanowi o arcydziele tej postaci. Wahania, lęki, kompleks Edypa, niszczycielską siłę niedojrzałości. Prawdziwy. Tarres jest w każdym calu prawdziwy. A słuchanie go, wsłuchiwanie się w poszczególne głoski jego wypowiedzi to prawdziwa przyjemność. Zastanawiałem się nawet, czy ktoś dla żartu nie wskoczył w kostium młodego człowieka i nie gra Hamleta udając, że jest jeszcze studentem. Tak dojrzała, tak perfekcyjnie wykreowana jest to postać” – pisze Jan Mroczek na blogu Teatr Varia. Czytaj więcej
„Inscenizacja [Jana] Englerta bogata jest w odwołania do współczesnej kultury i popkultury, które pełnią tu rolę kluczowych symboli, angażujących widza na wielu poziomach interpretacyjnych. Pojawienie się na głowie Gertrudy (bardzo dobra rola Beaty Ścibakówny) kapelusza Melanii Trump to aluzja do współczesnego widowiska politycznego. To symbol, który wprowadza widza w refleksję nad miejscem kobiety w polityce i wizerunkowej grze współczesnego świata. To nie tylko aluzja do postaci pierwszej damy USA, ale także znak nieuchwytnej, ukrytej tożsamości, która jest kształtowana przez media i politycznych obserwatorów; staje się niemal maską, skrywającą zarówno twarz, jak i prawdziwe intencje, to symbol wycofania i anonimowości. W kontekście przedstawienia, jego obecność zdaje się komentować rolę kobiet w przestrzeni publicznej – to metafora «figury tła», wycofania, bezosobowości i dystansu – kobieta za nim ukryta, choć obecna, nie może wyjść z cienia społecznych i politycznych oczekiwań. To wyraz samotności, podkreślający jak osoby publiczne mogą czuć się wyobcowane, zamknięte w roli, którą im przypisano przez media i opinię publiczną. W kontekście Hamleta ten element znacznie poszerza przestrzeń, w której maski są niezbędne do przetrwania” – notuje Wiesław Kowalski w portalu „Teatr dla Wszystkich”. Czytaj więcej
„To o Weselu zwyczajowo pisze się jako o sztuce pokazującej rzeczywistą moc zespołu. Dla Narodowego stał się nią właśnie Hamlet, gdzie poza głównymi rolami, hieratycznymi stereotypami, jest mnóstwo znakomitego materiału dla dobrych aktorów. Nie ma tu słabych punktów. Wspaniałe role drugoplanowe i epizody, mądre i zabawne, należały do Jerzego Radziwiłowicza jako szefa trupy aktorskiej, Arkadiusza Janiczka jako Pierwszego Grabarza (prawdziwie zaktualizował szekspirowski wieczny typ, błazna trickstera-filozofa), Cezarego Kosińskiego (jako najbardziej „poloniuszowatego" Poloniusza, jak to tylko jest możliwe). A Hugo Tarres, debiutujący najwyżej – jak się tylko w teatralnej Polsce da – udźwignął ten ciężar i ma zadatki na ikonicznego Hamleta swojego pokolenia” – pisze Grzegorz Kondrasiuk w tygodniku „Do rzeczy”. Czytaj więcej w portalu e-teatr
Patrycja Soliman (Królowa-Aktorka), Jerzy Radziwiłowicz (Król-Aktor), Jakub Gawlik, Kacper Matula w Hamlecie William Shakespeare'a w reżyserii Jana Englerta. Fot. Marta Ankiersztejn / Archiwum Artystyczne Teatru Narodowego
„[Hamlet] Jest także spektaklem świetnie zagranym, zwróćcie uwagę na Horacja, bardzo trudną rolę tej mendy narodnej w punkt zagrał Przemysław Stippa, a Arkadiusz Janiczek (Grabarz) i Jerzy Radziwiłowicz (Aktor) udowodnili, że nie ma w teatrze ról epizodycznych. (…) mamy do czynienia z pięknym i poruszającym przedstawieniem, którym Jan Englert żegna się ze swoimi aktorami i swoją sceną, publiczność natomiast – z pewną epoką w polskim teatrze. Bo ten Hamlet jest także – a może przede wszystkim – właśnie o tym, że świat się zmienia, i że rady na to nie ma” – pisze Rafał Turowski na swoim blogu. Czytaj więcej
„Hamlet [Hugona] Tarresa to młody człowiek, który wchodzi do życia; nosi go potrzeba bycia w ciągłym ruchu i podejmowania nowych to wyborów. Nieustannie się porusza, nie odpuszcza, toteż akcja nie ustaje ani na chwilę i prawdopodobnie dlatego ten młody aktor nie przestaje zadziwiać. Potrafi zagrać kłębek nerwów i sprzeczności. Choć jest obecny prawie we wszystkich scenach, sam w sobie pozostaje nieuchwytny; nie daje się przyszpilić. [Jan] Englert zderza młodzieńczą witalność z zawiłą intrygą napędzaną przez wielką rodzinną tragedię, żałobę, hierarchie i podziały panujące na dworze” – pisze Mateusz Demski w portalu Onet.pl Czytaj więcej
„Hamlet Williama Szekspira i Jana Englerta w Teatrze Narodowym to pożegnanie w wielkim stylu. Dostajemy opowieść o młodym buntowniku, o sile politycznej intrygi, ale i człowieczeństwie. (…) dostaliśmy wielki popis Englertowego zespołu budowanego przez lata. Tu nie ma puszczonych miejsc ani nieważnych postaci” notuje Piotr Zaremba w portalu i.pl Czytaj więcej
„Hugo Tarres fenomenalnie realizuje arcytrudne wyzwanie: jego Hamlet to bohater naszych czasów, autentycznie młody, wrażliwy, targany niepokojem egzystencjonalnym. Książę, zagubiony wśród pochlebców, zdrajców, klakierów. Staje się niebezpiecznym wrogiem, bo poznał tajemnicę władzy; jest niewygodnym świadkiem historii. Nieprzeciętny, niepokorny, piekielnie inteligentny, a jednocześnie przeraźliwie samotny. (…) To rewelacyjna kreacja Hugo Tarresa, głęboko zapadająca w pamięć. Hamlet – inteligentny, wyobcowany, osamotniony, nie znajduje sobie w świecie miejsca dla siebie. Nie zamierza iść na kompromis: zbuntowany, wyrastający ponad przeciętność. Taki Hamlet budzi podziw, sympatię, nawet współczucie. Fantastyczny spektakl” – podkreśla Beata Joanna Przedpełska w „Tygodniku Polskim”. Czytaj więcej
„Scenograf Wojciech Stefaniak stworzył znakomitą przestrzeń dla wyrażenia reżyserskich myśli – oszczędną i symboliczną, łączącą tradycję z nowoczesnością. (…) W tym spektaklu nie ma słabych ról, jednak na pierwszy plan wysuwa się Hugo Tarres – najmłodszy Hamlet w historii, ubrany w rozciągnięty sweter, z gitarą w ręku. Inteligentny i poruszający. Jego interpretacja jest technicznie precyzyjna i emocjonalnie dojrzała. To dowód na to, że Englert potrafi kształtować aktorów – nie tylko jako reżyser, ale także pedagog.
To właśnie młodemu pokoleniu Englert w tej realizacji poświęca dużo miejsca. Najmniej oczywisty wątek jego inscenizacji dotyczy kondycji młodych ludzi, reprezentowanych tu przez Hamleta i Ofelię. W konflikcie między księciem a Klaudiuszem (znakomity Mateusz Kmiecik) szczególnie mocno wybrzmiewa hamletowska potrzeba sensu i niemożność odnalezienia go w świecie dorosłych, pełnym fałszu i manipulacji. Hamlet autorytetu bezskutecznie szuka w Horacjuszu (Przemysław Stippa), a wsparcia – w matce, która została całkowicie pozbawiona sprawczości (świetna, oszczędna rola Beaty Ścibakówny). Przejmująca jest również Ofelia Heleny Englert – rozdarta między niezależnością a potrzebą ojcowskiej bliskości.
Englerta nie interesuje teatr efekciarski. Choć w finale rozbrzmiewają fajerwerki, ten Hamlet nie chce być teatralną rewolucją. To przemyślane pożegnanie i credo reżysera i dyrektora, który przez 28 sezonów oferował nam teatralną precyzję, popartą solidnym warsztatem i głębokimi przemyśleniami na temat współczesności” – pisze Paulina Sygnatowicz w portalu „Teatr dla wszystkich”. Czytaj więcej